Nathii M. Nathii M.
111
BLOG

"Przyjaźń", odc. 51

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 2

Ponieważ Juan Carlos nie dostarczył Annie zbyt wielu informacji na temat Santiago, jakiekolwiek wieści o jego rodzinie były dla niej interesujące. Jego samego wyobrażała sobie jako osobę o paskudnej aparycji. A tu proszę, nie dość, że słodki jak czeski lentilek, to jeszcze ma w okolicy rodzeństwo. Dociekliwość wzięła w niej górę.
-To jakim pan Zuleta jest bratem? Prawdę mówiąc, nie widzę go w tej roli. Koleś odkłada gnata i idzie do domu na obiad, a jeszcze przed kolacją odwiedza mnie, i dajmy na to, chce mi znowu obić ręce młotkiem. To się nie trzyma kupy.
- Myślisz, że gangsterzy rozmnażają się przez pączkowanie? Też mamy swoje rodziny - zaperzył się Fonsie. - Po tym, jak im się to przydarzyło, Santiago nie odstępował Florencii na krok. Przez kilka lat byli praktycznie nierozłączni. Obecnie sytuacja jest taka, że musi bronić innego ważnego człowieka w swoim życiu, dlatego jest tutaj, to proste.
- Co im się przydarzyło?
Santiago Zuleta miał tajemnicę. Anny nie powinna ona zajmować, ale jego wieczne nawiązywanie do jej smutnej domowej sytuacji podczas gdy sam coś ukrywał, aktywowało w niej złe przyciski.
- O, Juan Carlos ci nie opowiedział. Może nawet sam nie był świadom? Trudno, skoro o tym nie wiesz, to widocznie masz nie wiedzieć. W razie czego, ja o niczym nie wspominałem. Koniec audiencji.
Alfonso Jose pomaszerował do swojego kącika, wielce rad z własnej dyskrecji. Anna się złościła.

Victor Sanchez spałaszował jajecznicę, ale nie miał ochoty na ostygniętą kawę. Do dwóch większych szklanek nalał ginu i uzupełnił oliwkami. Jedną ze szklanek podał Ines. Kobieta była zrelaksowana. Błogi wyraz twarzy przepowiadał, że buzują w niej hormony szczęścia i że jest gotowa na newralgiczną dyskusję.
- Martwię się o Miguela - zaczął skromnie, przerywając sobie kreśleniem ósemek na kołdrze. - Nie wiem, ile zdążyłaś usłyszeć w trakcie pogrzebu Paco, ale krążą tysiące pogłosek o jego śmierci.
Plotka była jedna i niesłusznie obarczała winą Sancheza, lecz na szczęście panna Guevara nie zdążyła się o niej dowiedzieć. Pogrzeb zorganizowano błyskawicznie, a Santiago, kontaktujący się w sprawie stypy, przeprowadził krótką rozmowę telefoniczną pomijając szczegóły. Najwidoczniej chciał oszczędzić przyszywanej ciotce nerwów.
- Nieznany sprawca zakradł się do domu Miguela i zabił Paco, tyle słyszałam. Myślisz, że... o Boże... czyżby ktoś chciał skrzywdzić ich obu?
Ines autentycznie się przeraziła. Choć jej miłość wygasła, a w trakcie uroczystości unikała kontaktu z dawnym kochankiem, pozostał sentyment. Spędzili ze sobą kilkanaście lat i wiele sobie wzajemnie zawdzięczali. Kobieta nie pochwalała handlu narkotykami dla samego zysku, jeżeli nie miał on przełożenia na polityczną działalność. Nie umiała się też cieszyć wspólnym luksusem, skoro oznaczał on życie w ciągłym strachu. Gdy pewnego dnia ostrzelano ich rezydencję, wyszła z domu tak jak stała, w niekompletnej garderobie, i od tamtego czasu odmawiała wizyty w Bronxville, choć tuż po zdarzeniu utrzymywała z Reyesem sporadyczny kontakt.
- Dokładnie, droga Ines. Istnieje napięta sytuacja między nim a Valenzuelą. Nie wiadomo, czy wśród nas w rezydencji nie ma kogoś, kto pracuje dla tamtych. Wiesz przecież, że to jest niemożliwe, żeby przy wszystkich zabezpieczeniach po prostu tak o, sobie wejść do domu i kogoś zastrzelić.
Miguel Reyes wyrażał się o Sanchezie wyłącznie w superlatywach. Zajmował on drugie miejsce w hierarchii organizacji. Ines nie przeszło przez myśl, że rozmawia ze zdrajcą. Nie umiałaby podać żadnego motywu.
- W takim razie tobie również grozi niebezpieczeństwo.
- Nie boję się o siebie, słoneczko. Wiesz o tym najlepiej, jak ciężkie życie miał Miguel. Ostatnio nie jest z nim najlepiej. Tak naprawdę, cały ciężar spoczywa na mnie i na Santiago. Przecież to on do ciebie telefonował, prawda? Tak? No widzisz. Miguel wydaje się żyć w całkiem innym świecie. Nie interesuje go teraźniejszość, odwołuje się do przeszłości... najczęściej właśnie mówi o tobie...
- O mnie?
- Tak, i to w wersji sprzed dwudziestu lat. Nie mam pojęcia, jak wyglądałaś pół wieku temu, ale wątpię, że mogłaś się prezentować lepiej niż obecnie.
Pocałował ją. Nie kontynuował wątku, póki Ines nie nacisnęła. Wciąż miała w pamięci akt terroru, po którym wyskoczyła z domu jak Palikot z pudełka.
- Zaniepokoiłeś mnie. Musi być jakieś wyjście z tej sytuacji. Co będzie, jeśli Valenzuela ze swoimi oprychami postanowi was zaatakować? Albo jeśli ten zdrajca się na przykład zdetonuje? To brzmi surrealistycznie, trudno mi nawet o tym myśleć...

Odcinek 1

Odcinek 50

Odcinek 52

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura