Nathii M. Nathii M.
146
BLOG

"Przyjaźń" odc. 1

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 8

Zgodnie z zapowiedzią, mój powrót na s24 oznacza zejście do podziemia. Mam nadzieję, że regularne zamieszczanie odcinków pozwoli mi skończyć książkę (czyli zrobić coś, co niedawno wykonała Alga). Aczkolwiek do czytania zachęcam osoby pełnoletnie. Będzie dużo czarnego humoru.



Anna odbiła się od zardzewiałej klamki broniącej dostępu do drzwi przesłoniętych dyktą.
- Czemu tu się reklamuje PKS Kamienna Góra? To nasz w tym tygodniu splajtował? - omiotła wzrokiem budynek wałbrzyskiego dworca autobusowego. - Niech zgadnę, zaraz ktoś wywiezie na złom tę wiatę i słupy.
- Dzień dobry prześlicznej panience! Jaki piękny mamy dziś dzień! - odezwał się przepity baryton.
- Mać, mać, mać... - odpowiedziało mu z przyzwyczajenia echo.
Właściciel barytonu kokosił się między reklamówkami na dworcowej ławeczce służącej mu za legowisko. Następnie przystąpił do opracowania biznesplanu na kolejne kilka godzin.
- Bo widzi panienka, tak sobie liczę pieniążki i wychodzi mi, i nie chce wyjść inaczej, że brakuje mi trzydziestu groszy do piwka.
Annę ogarnęła zgroza na widok twarzy w kolorze Milne'owskiego Prosiaczka zaopatrzonej w kaprawy wzrok i szczeciniasty wąs.
- Ja przepraszam szanowną panienkę za mój wygląd, ale takie jest moje życie, ot co. Gdyby mogła mnie panienka poratować w mojej sytuacji...
- Trzydzieści groszy? - Anna przerwała wypowiedź zapowiadającą się na filozoficzny elaborat.
- Ja nie śmiałbym prosić o więcej, ale gdyby panienka miała na przykład pięćdziesiąt groszy...
"Żebyś ty pieprzony dziadu wiedział, na co ja się musiałam zgodzić, żeby mieć te kilka groszy w kieszeni... a ty je dostaniesz, bo... po prostu chcesz? A masz i się udław tym swoim cholernym piwkiem" - wygrażała w myśli.
- Proszę. Jedzie coś teraz do Warszawy?
- Ależ tak, oczywiście. Kiedy sobie tylko panienka zażyczy.
Anna przewróciła oczami z rezygnacją i bez sprawdzania rozkładu jazdy obróciła się na pięcie. Chyba jednak lepiej łapać pociąg, nawet jeśli po wałbrzyskich torach ma sunąć z prędkością dziesięciu kilometrów na godzinę, a potem przez pięć lat będą go przetaczać we Wrocławiu.

Późna wiosna. W przydworcowych klombach zakwitły chwasty i puszki po piwie. Pracownik Zakładu Oczyszczania Miasta łaskawie pojawił się na posterunku o jedenastej rano, by zająć się zamiataniem kurzu z jednej strony chodnika na drugą. Na głównych ulicach porozkładali się straganiarze z kocami oferując kolekcje dziewiarskie z third handu. Anna wpadła w nostalgię.
- Może mam przed oczami te boskie widoki po raz ostatni w życiu?
Nagle nie chciała opuszczać krainy ludzi żyjących z przyzwyczajenia, sypiących się garaży i budynków nieremontowanych od czasów Hitlera. Przypomniała sobie zachwyt Juana Carlosa:
- Gdyby co nieco odmalować, mieszkałabyś w pięknym, górskim miasteczku!
- Co ty mi tu będziesz o Wałbrzychu opowiadał - zbyła go. - Nie widzisz, że tu dobrze prosperują tylko zakłady wulkanizacyjne i sklepy z serii "wszystko po 3 złote", bo te "wszystko po 5 złotych" już splajtowały? O, tu kredyty bez poręczycieli, tam kredyty na gębę, tu lombard dla tych, co chcą spłacać kredyt. Jak sklepik bankrutuje, to w jego miejscu pojawia się punkt z automatem do gier, nazywany kasynem. Tak więc ogólnie jest na co wydawać pieniądze z kredytu. A jak się coś rozsypie, to ma już zostać takie rozwalone, bo to się wtedy ładnie nazywa: "szkoda górnicza".
- I co się robi z tą "szkodą górniczą"? - dociekał Juan Carlos.
- No jak to co? Pokazuje się w telewizji.
- I jak się pokaże w telewizji, to ludzie reagują?
- Tak. Mówią: "Ojejku, ale nieszczęście". Potem idzie reportaż o biedaszybach, który komentuje pogrzebowym tonem jakiś złodziej z Rady Miejskiej.

Anna ścisnęła w kieszeni kurteczki sypiącą się Nokię na kartę. Przez siedem dni i siedem godzin Juan Carlos nie dawał znaku życia. Dziewczyna wiedziała, że została w Wałbrzychu za długo. Że też akurat w takim momencie zachciało się ojcu Loli wieszać na granicy dwóch posterunków Policji i nocą panowie policjanci kilkakrotnie podrzucali sobie nieboszczyka na drugą stronę mostu. Lola w ryk, matka Loli pijana pod stołem już trzecią dobę, a wszystkie formalności na głowie Anny. Trzeba było machnąć ręką i spieprzać, zamiast się narażać i jeszcze policjantów do mieszkania wpuszczać. Ale czego się nie robi dla Loli.

Odcinek 2

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura