Nathii M. Nathii M.
43
BLOG

"Przyjaźń", odc. 31

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 16

Całą noc przesiedzieli na podłodze, poniżej okien, czyli poniżej linii strzału. Florencia uspokajała się powoli w ramionach brata. Drgawki wywołane łkaniem stawały się rzadsze, a ona, coraz bardziej nimi wyczerpana, przenosiła się na stronę snu. Santiago oddychał powoli i głęboko. Kontrola nad powietrzem dawała jego siostrze punkt oparcia. W takim rytmie główka pójdzie do góry, a w takim opadnie. Jej serduszko dostosowało się. Nie miała koszmarów. Rano przywitało ich rześkie powietrze.

Kiedy Santiago siedział w metalowej pułapce na obwodnicy, z pistoletem w dłoni, a szyba po stronie pasażera puściła pierwsze odłamki na skórzany fotel, pomyślał o Florencii. Wciągnął w płuca mieszankę oparów krwi, papierosów, benzyny i palonej gumy. I jezdni. Spalonej słońcem, staranowanej wiecznie spóźnionymi dokądś oponami ulicy. Trzy metry dzieliły go od strzelających gangsterów. Dwadzieścia od ich samochodów. Panamera jest w stanie przyspieszyć do setki w pięć i pół sekundy, jednak brak sprawnego koła i zero widoczności dla kierowcy to poważne problemy w osiągnięciu tego celu. Santiago wiedział, co zrobi. Nie koncentrował się na ostatniej myśli, całe życie nie przelatywało mu przez głowę. Kiedy przemarznięty człowiek zaśnie, najpewniej już się nie obudzi. Dla pana Zulety każdy ułamek sekundy był cenny. Gwałtownie nacisnął na gaz. Lewy i prawy reflektor z impetem wody spuszczonej z rezerwuaru przetrąciły kości w nogach dwóch bandytów. Ten po prawej odskoczył w bok, dezorientując trzeciego, stojącego na uboczu. Niesprawna opona podskoczyła na pozostałym, który upadł. Porsche rzuciło na boki. Kolejna seria rozwścieczonego stojącego na nogach Latynosa dosięgła wtrysku paliwa. Santiago wyskoczył z pojazdu. Dopadł czarnego cadillaca z otwartymi drzwiami i kluczykiem w stacyjce. Nie był w stanie powstrzymać uśmiechu. "Szczęście sprzyja lepszym" - pomyślał. Zatoczył półkole swoim nowym samochodem drzwiami zasłaniając się od strzałów i wycelował do każdego z napastników. A on nigdy się nie mylił.

"Co cię nie zabije to... na pewno spróbuje drugi raz" - pan Zuleta wysilił się na kolejną ludową mądrość i przeniósł w związku z tym swą uwagę na wieczorne spotkanie z Anną.


Anna przygotowywała się nad aluminiową miską z letnią wodą metodą "na czuja", ponieważ przy próbie zdjęcia z oczu opaski okazało się, że za wcześnie na takie medyczne zabiegi. Fonsie wprawdzie zaoferował się w charakterze pomocnika, ale pomimo swojej orientacji został pogoniony w diabły. Podczas depilacji dziewczyna zacięła się pod pachą. Nie bolało, tylko Anna przyzwyczaiła się do prawa Murphy'ego według którego jeśli nagle czujesz strużkę cieczy na palcach, musi to być krew. "No trudno, i tak wyglądam jak bym weszła na minę przeciwczołgową" - skomentowała swój wygląd.

- Mam coś dla ciebie - promieniał Fonsie. - Skoro to ma być randka, nie możesz zawieść pana Zulety swoim niechlujnym wyglądem. Nie chcę tego.
- Skąd od razu pomysł, że randka...
- A skąd twój pomysł, żeby się nagle umyć?
- Spotkanie biznesowe przy świecach - ironizowała Anna wskazując z pamięci na miejsce, z którego dyndała na wygiętym w paragraf kablu żarówka czterdziestka.

Zabrzęczała krata. To Fonsie się o nią oparł i głośno westchnął.
- Jak myślisz, czy prawdziwą miłość poznajesz po tym, że usuwasz się w cień kiedy wiesz, że twój najdroższy będzie szczęśliwszy z kimś innym?
- O czym ty w ogóle do mnie mówisz? Tak go uszczęśliwię, że będzie zdychał z uśmiechem na ustach, mogę ci to obiecać. Pokaż, co mi przyniosłeś.
- Pooglądaj sobie.

Alfonso Jose ujął dłoń Anny i położył ją na koralowej sukience tuż za kolano, złożonej z 97% poliestru i 3% elastanu. Kreacja utrzymywała się na grubych ramiączkach, posiadała głęboki dekolt, który Anna była w stanie wypełnić, była wcięta w talii a kończyła się "bombką".

- Wiem, że należała do Ines Guevary. Rąbnąłem ją panu Reyesowi z szafy. Podobno wyszła owinięta ręcznikiem, z butami w ręku. Ktoś strzelał w okna. Powiedziała, że to był ostatni raz i że nie wróci. Teraz mamy murowane ogrodzenie i system monitoringu, ale ona nie wraca. Pewnie się nie obrazi, jeśli weźmiesz jej własność. No tak, butów nie mam. Na boso nie będzie ci źle.
- Masz szminkę?
- Że co?
- No, szminkę.
- Mam. Kupiłem ją myśląc o spotkaniu z panem Zuletą. Dior, w kolorze fuksji. Pomyślałem, że mu się spodoba. Nie miałem okazji z niej skorzystać, a teraz przyda się tobie...
- Dzięki... chyba naprawdę mogłabym cię polubić - powiedziała Anna bezbłędnie lokalizując policzek Fonsiego i cmokając go przez kratę.

Odcinek 1

Odcinek 30

Odcinek 32

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura