Nathii M. Nathii M.
52
BLOG

"Przyjaźń", odc. 18

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 19

"Teraz na pewno będzie się przyglądał wszystkim palcom po kolei i zauważy, że mam złamany paznokieć. Oczywiście musiał sobie wybrać akurat tę dłoń" - Anna zezłościła się w myśli, zanim po raz kolejny się nie zreflektowała, że jedynie odwagą uda jej się oszczędzić przyszłych wydatków w postaci protez. Wycelowała czerń opaski w kierunku, gdzie według obliczeń powinny znajdować się oczy pana Zulety.

- Kciuk jest potrzebny do zaciskania, wskazujący do pociągania za spust, środkowy do sugestywnego wyprostu przy jednoczesnym ugięciu wszystkich pozostałych palców, na serdecznym można nosić pierścionek, a ten ostatni? Niepotrzebny - rozmyślał Santiago.
- Sprawdzam nim, czy kawa nie jest za gorąca.
- Musisz ukierunkować swoje upodobania w stronę frappe.
- Palce mały i serdeczny ponoć decydują o sile dłoni - na pewno są potrzebne przy korzystaniu z odkurzacza.
- Ale będzie mi je łatwo po kolei odcinać. Muszę sobie uprościć życie. Mój czas jest zbyt cenny, by tracić go na dorzynanie tego masywnego środkowego. Podobno podczas egzekucji przy użyciu topora kat niekiedy musiał bić kilka razy, bo głowa nie chciała odpaść. Ileż tam musiało być zbędnego jazgotu... Naprawdę, dbajmy o swoje zdrowie psychiczne...

Pan Zuleta nie specjalizował się w obcinaniu części ciała, z reguły zlecał takie praktyki Fonsiemu. Niekontrolowane fontanny krwi nie były jego ulubioną substancją pojawiającą się w okolicy wykwitnych ubrań. Przestrzelić coś - tak, jak najchętniej. Niestety niektóre sytuacje wymagały użycia narzędzi tnących jednoostrzowych, z reguły w postaci grubszego kalibru tasaka, ponieważ stopy czy nadgarstki to nie bułki z masłem. Kolumbijczyk ujął paluszek Anny i zstąpił na niego dylemat początkującego kucharza: czy właściwie łatwiej będzie kroić marchewkę na deseczce, czy bezpośrednio do miski.

- Potrzeba twardego podłoża, kanapa odpada. Mogę to oczywiście zrobić w powietrzu, ale wtedy może trysnąć mi na koszulę - deliberował. - Jazda na podłogę.

Szarpnął Annę za przedramię, strącając ją z legowiska. Przestrzelone kolano zabolało. Jęknęła. Anna i Santiago znów spotkali się twarzą w twarz - jego ciemne oczy kontra opaska i lekko rozchylone, spierzchnięte usta. Dziewczyna klęczała na betonie wspierając łuk ciała dłońmi. Pan Zuleta opierał swój ciężar na jej lewym przegubie. Nóż dotknął paluszka jak brzeg kartki. Ukłucie zostawiło krwawą rysę.

- Dlaczego ja w zasadzie kucam w takiej niewygodnej pozycji, skoro tam leży koc, na którym mogę klęknąć? - przerwał operację.

Anna westchnęła. Traciła rozeznanie, na ile w tych podchodach pana Zulety narcystycznej troski o własną personę, a na ile przedłużenie jej czasu do namysłu. Nie miała zamiaru pisnąć ni słówka, więc zdążyła się już pożegnać kilka razy z częściami swego ciała. Wolała, żeby to się już skończyło. Oczekiwanie było przyjemne jak sterczenie w bramie w kilkunastostopniowym mrozie ze świadomością, że po nieuchronnym wejściu do mieszkania czeka pijacka burda. Santiago długo składał posłanie na czworo, a kiedy ofiara znów poczuła na sobie ciepło jego oddechu, zadał kolejne retoryczne pytanie:

- A nie ciekawiej by mi było po prostu walnąć młotkiem? Gdzie ja mam tu jakiś młotek?

"Sam nim jesteś" - nieomal wyrwało się Annie. Spłynął na nią nagle pomysł genialny w swej prostocie. Pojawienie się Sancheza było kwestią godzin. Nie dlatego, że marzył o wyciągnięciu jej z tarapatów, ale dlatego, że w przypadku zaniechania tego czynu konsekwencje dla ich drużyny byłyby znaczne. Najprawdopodobniej pan Zuleta się tego nie domyślał i dlatego, przy uwzględnieniu wszystkich jego wahań, byłby skłonny poświęcić szukaniu młotka kolejną dobę.

- Muszę pozbierać myśli - zakomunikowała. - Bardzo mnie tu panowie stresujecie. Czy nie możemy przełożyć naszej rozmowy o jeden dzień?

Pat. Santiago nie wiedział, czy ma na nią wrzasnąć, że taka bezstresowo wychowywana, czy wierzyć w jej szczerość chęci przeanalizowania sytuacji. Poznał bestię na tyle dobrze, żeby zauważyć, że gra na zwłokę jej odpowiada, i być może oznacza oczekiwanie na coś, lub... na kogoś. Zwyzywał się wulgarnie w myśli za słabość do pokiereszowanej osóbki przed nim klęczącej. "Wykorzystam ten czas na uaktualnienie moich kryminalnych zapisków. Tyle rzeczy się zmieniło, a nie sądzę, żeby jakiekolwiek próby sabotażu miały nastąpić bez konsultacji z tą oto nieszczęsną - przynajmniej dopóki się nie przegrupują, a tego nie zrobią w ciągu kilku godzin" - usprawiedliwiał się przed sobą. Pamiętając jej zmieszanie przy delikatnym dotyku, cmoknął ją na pożegnanie w policzek. Niech sobie rozmyśla.

Odcinek 1

Odcinek 17

Odcinek 19

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura